| Kategorie: Codziennik
04 lipca 2014, 19:53
nie rezygnuj z marzeń to, że coś nie dzieje się teraz, nie znaczy, że to nigdy nie nastąpi
No i w końcu są! :) Upragnione wakacje. Właśnie dziś zakończyłam rok szkolny, pozałatwiałam od razu kilka spraw żeby mieć z głowy i nie musieć poświęcać innych dni na to. Zaczęłam labę, która skończy się wraz z ostatnim dniem sierpnia. Wtedy nastąpi przywitanie klasy maturalnej ! O zgrozo.
Po powrocie do domu nadrobiłam zaległości na Waszych blogach i zauważyłam, że sporo z Was podjęło temat ekologii ewentualnie ekonomii wraz z ekologią. Wstyd się przyznać, ale wychowywałam się w domu, w którym na niczym się nie oszczędzało, jedzenie się marnuje, woda leje strumieniami, a telewizor gra całą noc (no chyba, że sam przejdzie w stan czuwania po paru godzinach). Nie odpowiada mi to, ale w sumie to nawet nie wiem od czego miałabym zacząć, jakbym chciała wprowadzać zmiany, ponieważ na razie jestem tymczasowo u babci (kobieta starej daty) i niestety jej poglądy różnią się od moich i ciężko ją przekonać do czegoś innego. Jak na razie próbuje Ją przekonać do zaprzestania chomikowania wszystkiego do domu i od czasu do czasu jak jestem robię u niej porządki po swojemu i przeglądam wszystko od a do z i wyrzucam to co naprawdę nie jest jej do niczego potrzebne i na pewno się nie przyda.
Tak myślę, że jakieś takie większe zmiany w sprawie oszczędzania i dbania o środowisko będę mogła podjąć jak już na dobre wyląduje w swoich 4 ścianach, a nie tylko w wynajmowanym mieszkaniu, bo wiadomo w takich mieszkankach też na niektóre rzeczy nie ma się wpływu.
Co do tych upragnionych wakacji, to jakiś specjalnych planów nie mam, może zacznę coś robić ze sobą pod względem ćwiczeń. W parku po drugiej stronie ulicy zrobili publiczną siłownie i chyba trzeba iść ją przetestować, bo niestety pieniążków na jakiś wyjazd chociaż na weekend brak. Może za rok się uda nad morze razem z Panem Niebieskookim.
A Wy jakie plany na wakacje macie? I jakieś pomysły co do tego, aby oduczyć babcie kilku niezbyt dobrych nawyków? Będę bardzo wdzięczna! :)
Na początku chciałam Was przeprosić, że tak długo nic nie pisałam (od ostatniego postu minął równo tydzień ), ale to były ostatnie dni szkoły, dodatkowo sama nie byłam w najlepszym nastroju i zdrowie też pozostawiało wiele do życzenia. Sami zresztą wiecie, co się dzieje, jeżeli czytaliście ostatni dość osobisty wpis.
Ten tydzień przez który mnie nie było tutaj ani widać ani słychać był dość zakręcony. Ostatnie dni w szkole, wystawianie ocen końcowych i mogę Wam się pochwalić, że macie przez sobą przyszłą Maturzystkę :D Dodatkowo oprócz tego było trochę zamieszania w związku z zaświadczeniami od psychologa, po które trzeba było jechać i ze stypendium w szkole. Weekend spędziłam bardzo miło, ponieważ nie wiem czy wiecie ale 21 czerwca były Wianki nad Wisłą, i oczywiście w tym roku mnie nie zabrakło. Wybraliśmy się razem ze znajomymi całą grupą i było naprawdę wesoło. Dawno się tyle nie śmiałam. Jedynym minusem było to, że pogoda pozostawiła wiele do życzenia, bo się rozpadało pod koniec i to całkiem nieźle, ale i przez ten okropny deszcz udało Nam się przebrnąć i zostać do końca.
Ten tydzień wcale nie zaczął się spokojniej. Wczoraj na szybko do przychodni na pobranie krwi, bo budzik oczywiście musiał się SAM wyłączyć, potem szybkie, ale jakże zadowalające zakupy a na sam koniec zamieszanie z godzinami wizyt u psychologa, bo z wieczornej przenieśli na popołudnie co w sumie bardzo mi podpasowało, bo wieczorem to chyba bym już nie dojechała jak zasypiałam na stojąco o godzinie 15. Dziś dzień wolny od jazdy po mieście, czeka mnie tylko wizyta w przychodni po odbiór wyników wczorajszych badań i konsultacja z lekarzem, może przy okazji leniuchowania ogarnę trochę mieszkanie. Za to jutro czeka mnie wypad ze znajomymi do kina na 22 Jump Street to druga część filmu bo pierwsza to 21 Jump Street. Widział ktoś z Was? Ja osobiście przepadłam i jakby nakręcili 6 części jak w przypadku Szybkich i Wściekłych to obejrzałabym każdą część. W czwartek spotkanie z przyjaciółką i wyprawa do przychodni aby zapisać się do psychiatry, a w dalsze dni tygodnia czeka mnie przewożenie rzeczy z jednego mieszkania do drugiego. Przy czym od razu odgruzowywanie tego drugiego z nadmiaru niepotrzebnych rzeczy, które „kiedyś” się przydadzą i wizyta u przyszłych teściów.
Jest coś czym chciałabym się pochwalić (kto dotrwa do końca wpisu, szczere GRATULACJE) mianowicie przepadłam w pomysłach diy na własny kalendarz/organizer. Z pierwszym tego typu „zeszytem” zetknęłam się na blogu Aliny czyli na designyourlife.pl który odwiedzam regularnie. I wczoraj poczyniłam pierwszy krok w stworzeniu swojego własnego na okres szkolny wrzesień – grudzień 2014. Zebrałam już wszystkie pomysły, i to co chciałabym aby się w nim znalazło, mogę Wam powiedzieć, że nie korzystam z gotowych szablonów na blogu Aliny czy gdziekolwiek indziej tylko każdy tworze samodzielnie dzięki metodzie prób i błędów i póki co jestem bardzo zadowolona ze swojej pracy. O tym co już powstało, a co jeszcze chce stworzyć zrobię osobny wpis dzięki, któremu to będzie wszystko bardziej czytelne dla Was i nie będę nudzić.
Na koniec chciałam powiedzieć, że bardzo się cieszę z tego, że przybyło mi kilku czytelników, bo szczerze Wam powiem, że odkąd pamiętam jestem strasznie krytyczna wobec siebie, i często po zamieszczeniu notki (mimo tego że jest milion wersji roboczych) mam wrażenie, że mogłam napisać coś lepiej, inaczej wyrazić w słowach. Zawsze znajdę jakiś szczegół, który bym mogła zmienić i zawsze mam wrażenie, że właśnie przez ten szczegół blog nie jest czytany, a notki komentowane. Z drugiej strony blog jest świeżuteńki i nie miał jeszcze czasu na to, aby wyrobić sobie czytelników. Cieszę się z każdego z Was z osobna, i mam jedną prośbę zostawiajcie w komentarzach adresy do swoich blogów, bo nie zdążyłam jeszcze rozpracować wszystkich funkcji, które są na blogi.pl
Pozdrawiam Was Gorąco!
Pewnie wiele z Was często ma takie dni kiedy wszystko wydaje wam się bez sensu, wszystko jest beznadziejne, wy jesteście beznadziejne, pogoda nie jest taka jaką chcecie, a włosy razem z ulubionym makijażem nie są takie jakie być powinny. Ja też znam to uczucie i nie raz mam takie dni, dlatego podjełam wyzwanie o którym przeczytałam na jednym z wielu blogów, które odwiedzam (niestety nie pamiętam, na którym, PRZEPRASZAM!).
Wyzwanie to polega na tym, abyśmy przez 1 miesiąc kalendarzowy zapisywali sobie w zeszycie, na karteczkach, które potem gdzieś schowamy, albo nawet w telefonie każdego dnia jedną miłą rzecz. Może to być na przykład u osób, które jak ja się uczą dostanie dobrej oceny z jakiegoś przedmiotu, bądź spotkanie z przyjaciółmi, albo obejrzenie ulubionego filmu lub serialu.
Jest to tzw lista małych rzeczy, natomiast u Ani z bloga www.aniamaluje.com znalazłam ten sam pomysł tylko w trochę innym wydaniu, podsyłam Wam link :)
http://www.aniamaluje.com/2012/12/jak-zatrzymac-szczesliwe-chwile.html
Ja swoje wyzwanie podjełam 1 czerwca i jak na razie muszę Wam powiedzieć, że jestem miło zaskoczona tym, że minęły już dwa tygodnie, a ja nie jestem zniechęcona i trzymam się tego wyzwania dalej, bo tak jak wspomniałam w pierwszym poście jestem leniwa i do wszystkiego mam słomiany zapał. Sądziłam więc, że i z tym wyzwaniem mi nie wypali, a tu proszę połowa miesiąca już za mną. Bardzo mnie to motywuje, bo nawet nie wiem kiedy te dwa tygodnie zleciały, i pomimo tego, że czasem coś się wydarzyło, to z każdego dnia znalazłam chociaż jedną małą drobnostkę która sprawiła mi przyjemność. Ja swoją liste " MAŁYCH RZECZY " zapisuje sobie w zeszycie, który jest brudnopisem, ale do którego codziennie zaglądam, dlatego właśnie wydał mi się odpowiedni na to wyzwanie.
Każdego dnia zapisuję datę a obok miłą rzecz, która spotkała mnie danego dnia. Nie ma tutaj ograniczeń, chcesz wpisz tylko jedną rzecz, ale jeśli masz ochote możesz wypisać sobie więcej miłych chwil które Cię spotkały właśnie tego jednego dnia. Ja przez to, że codziennie zaglądam do tego zeszytu patrze co spotkało mnie poprzedniego dnia i jeszcze poprzedniego i jakoś tak od razu robi mi się weselej. Taie zapisywanie sobie tych kilku małych, miłych rzeczy, które spotykają nas każdego dnia pozwala Nam również lepiej znieść te gorsze dni, wystarczy zajrzeć sobie do zeszytu (to w moim wypadku), czy gdzie indziej macie listę swoich małych rzeczy i poczytać. Myślę, że od razu zrobi Wam się lepiej i weselej tak jak jest w moim wypadku :)
Mam nadzieję, że zachęciłam kogoś z Was do podjęcia takiego wyzwania. Jeżeli chodzi o mnie, to jest to pierwszy krok do tego, aby zmienić coś w swoim życiu. U mnie ma to ćwiczyć inne spojrzenie na świat, ponieważ jestem straszną pesymistką oraz w jakiś sposób samodyscyplinę, bo jednak każdego dnia muszę usiaść na te 3 minuty i zapisać tą jedną rzecz i tak przez cały miesiąc. Także jeśli uda mi się wytrwać w tym wyzwaniu a bardzo w to wierzę i bardzo bym tego chciała, to będę podejmować kolejne, ale o tym może w nastepnym poście.
Trzymam za Was kciuki, jeżeli się zdecydujecie na podjecię swojego wyzwania razem ze mną :)